Pojęcie "bardzo przydatnej wiedzy" pojawiły się na początku 19 wieku, wyrosło w świadomości robotników, Nagle poczuli oni jakby chęć do samokształcenia.
W 1820 i 1830 w Anglii, organizacje klasy robotniczej wprowadziły ten zwrot do opisu zasobu wiedzy, które obejmowała różne "niepraktyczne" według, niektórych dyscypliny. Na liście znalazły się m. in. polityka, ekonomia czy filozofia. Inną opinie na temat wiedzy użytecznej mieli właściciele firm, Ci zaś pod tym pojęciem "wiedzy użytecznej" rozumieli inne dziedziny edukacji, dlatego rozpoczęli proces kształcenia pracowników w "obowiązujących" w ich zakładach dyscyplinach, takich jak inżynieria, fizyki, chemii
i oczywiście matematyki.
Takie działanie było na rękę, robotnik zyskiwał wiedzę z dziedziny w której pracował, pracodawca zyskiwał pracownika wykształconego. Taka ogólna symbioza prowadziła do rozrastania się niektórych przedsiębiorstw. Wczesny kapitalizm pokazał, że należy inwestować w kadrę pracowniczą bez, której nie da się prowadzić działalności.
Dziś wielu o tym zapomina, osoby po studiach nie posiadają często wiedzy użytecznej mogącej wykorzystać ją do pracy. Przedmioty jakie wykładane są na uczelniach często nie mają racji bytu w późniejszej pracy. Studia ukończyłam kilka lat temu ale nie pamiętam nazw przedmiotów jakich musiałam się uczyć, a niektóre z nich zakończyły się przecież wysoką oceną w indeksie. Nie ma sensu ukrywać, studia nie powinny trwać 5 lat, trzy to wystarczający czas na opanowanie tego co potrzebne, kolejne dwa niech będą praktyką. Zajęciami, gdzie młody człowiek uczy się tego co będzie robił w przyszłości, wówczas nie będzie szoku, że podczas studenckiego życia wszystko się nam podobało a w pierwszym dniu pracy okazuje się, że to nas nie satysfakcjonuje. Ile to pieniędzy poszło na takie działania, młody człowiek zaczyna kolejne studia, a nie ma pewności, że to jego droga.
0 komentarze:
Prześlij komentarz